Pamiątka Złotego Jubileuszu Najukochańszych Moich Rodziców, Wawrzyńca i Antoniny z Jabłonowskich, Małżonków Załuskich

Dnia 8 Listopada 1908 r.

 

Andrzejewo i Kościół Andrzejewski - rys historyczny.

Niegdyś Ziemia Nurska, którą tworzyły trzy powiaty; nurski, kamieńczykowski i ostrowski, a dziś zlały się w jeden powiat ostrowski, w daw­nych wiekach była okrytą nieprzebytemi lasami. Sąsiedni Jadźwingowie, zamieszkali w dawnem województwie podlaskiem, które stanowiło ongi krainę płaską, w znacznej części piaszczystą i lasami okrytą, a przez rzeki: Biebrzę. Narew, Nurzec i Bug przerżniętą, często napadali na kraj cały, wyrządzając wielkie szkody i krzywdy. Ziemia Nurska była widownią wielokrotnie ich niemiłej gościny, lecz dopiero w r. 1264 zostali do szczętu wygładzeni. Książęta mazowieccy poczęli zakładać osady, a liczna szlachta, osiadła w tutejszej okolicy, otrzymała lenności, z obowiązkiem bronienia kraju od napadów jadźwingów, głównie od strony Litwy. To właśnie było przyczyną powstania mnogich siedzib, oraz licznej szlachty w tej części Mazowsza, zwanej Ziemią Nurską.

Otóż w granicach tej ziemi, na obszarze dziś powiatu ostrowskiego, kiedyś nurskiego, od wieków usadowiła się wieś Wronie, dziś nieistniejąca, która stanowiła odwieczną własność Biskupów Płockich . Już Konrad mazowiecki wymienia ją w swym dokumencie z 1203 r. Wieś ta starożytna należała do Złotorji, dóbr Biskupów Płockich, rozłożona w okolicy lesi­stej, kędy obecnie choćby na lekarstwo nie znajdziesz kawałka drzewa i to chyba wierzby lub olchy, a w części topoli i brzeziny.

Na części obszaru tej wsi Wronie powstało w wieku XVI miasteczko Andrzejów, częściej i, jak obecnie, stale Andrzejewem zwane. Jeden z Biskupów Płockich , Andrzej Krzycki, herbu Kotwicz, mąż słynny z nauki i wymowy, później Arcybiskup Gnieźnieński i Prymas królestwa Polskiego, w roku 1528 uzyskał przywilej od króla Zygmunta I, na mocy którego to przywileju wieś Wronie zamienił na miasto i od imie­nia swego nazwał je Andrzejów v. Andrzejewo. Miastu temu nadal i osadził na prawie niemieckiem, uzyskawszy od króla liczne ulgi i przywileje dla mieszkańców Andrzejewa.

W dziele, pod tytułem "Starożytna Polska" p. Martynowskiego, czytamy, że Zygmunt Stary uwolnił mieszkańców Andrzejewa od opłaty podatku, szos zwanego, od ceł, myt , danin, poborów na lat 12; obdarza je prawem niemieckiem czyli magdeburskiem lub chełmińskiem, mającem moc skazywania winowajów na śmierć i wykonywania tychże wyroków. Nadto pozwala stanowić targ tygodniowy i dwa jar­marki do roku.

Biskup Krzycki, doprowadziwszy swe dzieło do skutku, opowiada w swym przywileju z 1534 r. którego kopię mamy pod ręka, że "usadowił Andrzejów na 46 włókach chełmińskiej miary, porównał mieszczan co do wolności i innych prorogatyw z Pułtuskiem i t. p. Przywilej ten biskupa Andrzeja potwierdzili i inni Biskupi Płoccy, usilnie przestrzegając, iżby sami tylko chrześcijanie w tem mieście zamieszkali, nie puszczając tu żydów.

Obecnie Andrzejewo liczy do 1,5 tysiąca z górą mieszkańców, w tej liczbie blizko poło­wa żydów, którzy tak się rozpanoszyli w tej mieścinie, że niemal zupełnie wyparli chrześcijan z obszernego rynku na krańce ulic pozamiastowych. Przed zaprowadzeniem monopolu wód-czanego, rynek ów obszerny okalały żydowskie karczmy, których liczono do 20, pochłaniając resztki dorobku drobnej okolicznej szlachty, a wielu z niej zrujnowały doszczętnie! Dziś pozostały tu sklepiki z drobnym handlem i wyrobem sztucznego wina z rodzynków i im podobnych specyfików żydowskich.

Andrzejewo tedy, powołane do bytu histo­rycznego przez biskupa Krzyckiego w XVI w. z czasem upadło i na początku wieku bieżące­go, nawet wcześniej, bo w wieku XIX, widzimy je już jako lichą osadę, która obecnie znowu zaczyna się powoli ożywiać. Leży ona ośem wiorst od stacji kolei żelaznej warsz.-petersb Czyżewa; rozlokowała się nad rzeką Broczkiem v wprawdzie nieszeroką i niegłęboką, ale w wio­sennej i jesiennej porze dość kapryśną, wyrządzającą nieraz wiele szkód nadbrzeżnym miesz­kańcom, osobliwie - w łąkach. Do tej osady należy 2139 morgów ziemi, przeważnie pszennej, oraz obszerne pastwiska, zwane "ulaskam" , snać z powodu obszernych ongi lasów, pokry­wających okolicę Andrzejewa, na których spo­częły pokłady torfu.

Tyle mamy danych o przeszłości i stanie obecnym samego Andrzejewa. Przejdźmy do jedynej jego ozdoby, jaką stanowi starożytna świątynia o stylu ostrołukowym, dość dobrze do dziś przechowana. A najprzód powiedzmy słów kilka o parafji Andrzejewskiej .

  Parafja Andrzejewska

Nie mamy pierwotnej erekcji tej parafji, gdyż zaginęła, lub ząb czasu zgryzł ten ważny dokument. Po drugie) nowej erekcji również ledwie resztki pozostały, mamy jednak przed sobą poważną księgę: "Księga wizyt Pasterskich, kościoła i parafji w Andrzejewie", zawierającą wiele dokumentów, dającą nam poważny materjał do danego przedmiotu. Zwłaszcza opisy kościoła i całego beneficjum, wizyty dekanalne i djecezjalne z późniejszych lat zawierają w sobie prawdziwy skarb wiadomości historycznych o parafji i kościele andrzejewskim. Na tych właśnie danych opieramy niniejszy "szkic historyczny", przeważnie na opisie z 1755 roku, skreślonym poważnem piórem Adama Gutowskiego, archiprezbitera andrzejewskiego, czy też jednego z X. X. Wikarjuszów: Jakóba Uścińskiego lub Dominika Szumeckiego, potwierdzonym przez Stanisława Grzymałę, kanonika pułtuskiego i dziekana zambrowskiego, jako wizytatora.

Jak już zaznaczyliśmy, gdzie obecnie leży Andrzejewo, niegdyś była wieś Wronie. W początkach XIV w. Jakób Kurdwanowski, herbu Syrokomla, biskup płocki (1425 r.) o którym nad­mienimy przy końcu tego, "szkicu historycznego, mąż nauki i kapłan pobożny, pasterz gorliwy i dbały o dobro swych djecezjan, erigował parafję i fundował kościół na wsi Wronie, nale­żącej do dóbr Biskupów Płockich , uposażywszy w dwie włóki ziemi: "Na cześć Boga Wszechmogącego, Bl. Bartłomieja Apostoła i Wojciecha Męcz.) Nic jednak powiedzieć nie możemy o tym kościele, gdyż nie mamy żadnych danych historycznych, to tylko napewno twierdzić mo­żemy, że owo dwuwlókowe uposażenie okazało się niedostatecznem do utrzymania kapłana w parafji Wronie, gdyż ks. Rektor, naznaczony do zarządu tą parafją, zrzekł się jej, rezygnując probostwo na rzecz biskupa Pawła Giżyckiego, herbu Gozdawa (zm. 1463), jako kolatora Wrońskiego. To też biskup Giżycki, któremu również nieco później poświęcimy słów kilka, poświęcając dochody swego biskupstwa na kościoły i biednych, przekonawszy się, że kościół Wroński niezbędnym jest dla dobra wiernych, wydał w roku 1444 przywilej, powiększający utrzymanie probostwa Wrońskiego. Na mocy tego przywileju, którego dosłowną kopję mamy przed sobą, kościół Wroński otrzymał nowe dwie włóki i połowę młyna na rzeczce Brok przy wsi Załuskach, przytem paśniki i włókę lasu na Lętowie, oraz sześć morgów takiegoż lasu w lasach brokowskich.

Biskup Erazm , herbu Ciołek (1522), o którym pomówimy później, jeszcze bardziej powiększył uposażenie kościoła Wrońskiego, nadając mu dziesięciny snopowe z Półki, należącej do klucza stołu Biskupów Płockich, zwanego Zlotorją , jak również dziesięciny na wsi ko­ścielnej Wronie i Ruskołękach, Janowie, nabyte przez tegoż Biskupa i do dóbr Biskupich przy­łączone .

W końcu biskup Andrzej Krzycki (1527- 1535) na mocy przywileju , uzyskanego od króla Zygmunta I , zamienia wieś kościelną Wronie na miasto biskupie Andrzejów, w którem na-nowo eriguje kościół parafjalny , bogato go uposaża, a miasto zbogaca w różne przywileje o których zaznaczyliśmy wyżej. W roku bowiem 1528 zamienia powyższe dziesięciny, których zrzekł się dobrowolnie Tomasz z Tarnowa, kanonik pułtuski i pleban andrzejewski, na pięć włók ornej ziemi na Andrzejewie i dziesięciny na wsiach biskupich tejże parafji. Włóki te, ulokowane w trzech polach, posiadali proboszczowie andrzejewscy do 1865 r. Dziesięciny, należące ze wsi, wchodzących w skład parafji audrzejewskiej, wynosiły np. w r. 1775: 35 korcy zboża i 45 snopki, prócz pieniędzy w ilości 172 fl. i 6 groszy, oraz innych legatów, o których szeroko się rozwodzi "opis" z 1755 roku, nadmieniając zarazem i o ciężarach, stąd wypływających. Cale to bogate uposażenie z biegiem czasu znikło, pozostawiając proboszczów andrzejewskich przy zwykłym składzie rzeczy.

Tak tedy pierwotnie erigował kościół i parafję wrońska biskup Jakób Kurdwanowski przed 1425 r. na nowo zaś ten sam kościół erigował biskup Andrzej Krzycki , zamieniając wieś ko­ścielną Wronie na miasto biskupie Andrzejów. Nie posiadamy wprawdzie oryginału tej nowej erekcji, bo czas ją zniszczył, mamy jednak przed sobą kopję takowej: "Erectio Ecclesiae Parochialis in Andrzejow", której treść tylko tu przytoczymy dla braku miejsca i ścisłości.

Biskup Krzycki postanawia w tej nowej erekcji, aby było przy świątyni andrzejewskiej sześciu księży, zupełnie zależnych od miejscowego plebana. Jeden z nich ma zastępować proboszcza, czterech spełniać obowiązki wikariuszowskie, a szósty odprawiać Msze brackie i dopomagać ks. ks . wikarjuszom w słuchaniu spowiedzi, dzieci chrzcić, jeżeli zajdzie potrzeba. Nadto winien być rektor szkoły, któryby zarazem grał na organach, przytem winien być organista i dzwoniarz, któryby codzienne odgrywali całe officjum o Matce Boskiej wraz z dziećmi a księża Mszę św. o M. B. w dnie feralne a w święta taką Mszę św. mają odśpiewywać w miejsce Matutinum. Za to uposaża ich biskup Andrzej w dziesięciny na wsiach Słodzony, Kielce, Łuniewo, Mroczki, Jachy i inne.

 

Kościół Andrzejewski

Pierwotny kościół w parafji wronskiej, a dziś andrzejewskiej, zapewne był drewniany i ledwie przeżył lat sto, gdyż fundamenta teraźniejszej świątyni założył w 1526 r. ks. Tomasz z Tar­nowa, kanonik kolegjaty pułtuskiej, pleban andrzejewski. Następca jego, Grzegorz Gdów, podniósł ściany do połowy; Józef Zamojski wzmocnił zzewnątrz mury przez dodanie skarp, lecz budowy nie dokończył, dopiero jego następca, Andrzej Gostkowski (nie zaś Gutkowski, jak chce katalog djecezalny płocki np. z 1900 r.); doprowadził budowę do skutku, przy pomocy bpa Wojciecha Baranowskiego, który tenże kościół pokonsekrował uroczyście w r. 1605.

Wspaniała to świątynia ten kościół andrzejewski, budowany przez czterech proboszczów od 1526-1605 r., zatem przez lat 79! Cały murowany z cegły, w stylu krzyżackim czyli wiślano-gotyckim, prezbiterjum zaś ma okna i sklepienie gotyckie, pięknie żebrowane, podobny w zupełności do sklepienia fary łomżyńskiej. Długość kościoła łokci 75, szerokość łokci 55, o trzech nawach, w stylu romańskim, nie sklepione, tylko o drzewianym suficie. Nawa główna, przedzielona od bocznych 3-ma potężnemi filarami, ma trzy okna z każdej strony, umieszczone prawie pod sklepieniem. Co zaś do naw bocznych, to prawa również o 5-ch oknach posiada ołtarz Matki Boskiej Różańcowej i tuż przy nim, w rogu od strony prezbi­terjum, ołtarz św. Antoniego, obecnie przeniesiony na ścianę prawą, nawa zaś lewa o 4-ch oknach posiada ołtarz P. Jezusa Ukrzyżowanego i ma z boku wejście murowane, a przy sa­mym ołtarzu wprost św. Antoniego, drugi oł­tarz św. Jana Nepomucena, dziś nie istniejący . Prezbiterjum z pięknym wielkim ołtarzem, któ­rego ozdobą jest obraz Wniebowzięcia M. B. i św. Bartłomieja; na bokach stoją stale i konfesjonały; z prawej strony kaplica murowana św. Anny z obrazem M. B. Różańcowej na desce, św. Anny i św. Rocha u góry, dobudowana przez dziedzica dóbr Mianowo, Wojciecha Świnołęckiego, który uposaża ją sumą 22 fl. na dobrach swoich z obowiązkiem odpra­wiania co kwartał rano i wieczorem Nieszporów i jednego Nokturnu, oraz Laudesów i Mszy św. za swą duszę i t. p.

Biskup Marcin Szyszkowski , herbu Ostoja, (1617) znakomity pisarz swojego czasu, czło­wiek głęboki w radzie, przezorny w sprawach, miły, ludzki i sprawiedliwy, wspomagający bie­dnych i chorych, pod d. 26 listopada 1612 r. daje swe pozwolenie na wzniesienie powyższej kaplicy i na wymurowanie grobu rodziny Świnołęckich. Kaplicę tę wykończył Jabłonowski na'Jablonowie, następca Świnołęckiego, chorąży łomżyński.

Naprzeciwko kaplicy św. Anny, od strony Ewangelji, zbudowano obszerną murowaną zakrystję o 3-ch oknach, mocno zakratowanych, w której umieszczono wielką dębową szafę o 12-u szufladach na aparata kościelne, z odpowiednią mensą, na środku której ustawiono figurę Ukrzyżowanego. Podłoga z cegły, w całym zaś kościele, zdaje się; z desek, drzwi dębowe, zewnątrz blachą okute, zaopatrzone w zamki, które do dziś przetrwały.

Nad zakrystją mieści się skarbiec muro­wany o 3-ch również okratowanych oknach z posadzką ceglaną, do którego wiodą schody ceglane, a mocne dębowe drzwi, opatrzone w potężny zamek, zamykają wejście.

Ambona drzewiana; z głównego wejścia do kościoła, które zamykają drzwi dębowe, widzimy chór murowany, spoczywający na 4-ch filarach murowanych. Na chór prowadzą scho­dy z prawej nawy, schody ceglane. Na chórze stanął organ 12-stu głosowy, jak to z później­szych nieco wizyt djecezjalnych i dekanalnych można wywnioskować.

Czy ta wspaniała, obszerna świątynia była malowana czy też ją wybielono wapnem, nie wiadomo; pierwsze jednak można przypuścić, wnioskując z hojności Kolatorów, jakimi byli Biskupi Płoccy i z gorliwości, oraz ze stanowiska proboszczów andrzejewskich, jakie w hierarchji kościelnej zajmowali.

Tuż przy wejściu głównem do kościoła wznosi się do dziś dzwonnica murowana na kształt potężnej baszty, dosięgająca prawie dachu kościelnego, kryta kleńcem, czy też da­chówką, z krzyżem na wierzchu, w której zawieszono trzy dzwony, w których dwa: średni i najmniejszy, zdaje się, dotąd istnieją, przelane, ostatni zaś zwiększony. Oprócz tej była jeszcze inna dzwonnica na cmentarzu.

Dwadzieścia skarp podparło ten przybytek Boży, przeszło 22 okna rzucało do Wnętrza do­broczynne światło słoneczne; pokrycie całego kościoła zapewne z dachówki. Na prezbiterjum w szczycie ustawiono banię żelazną z krzyżem na wierzchu; krzyż podobny również i na da­chu nad wejściem głównem kościoła. Szereg zaś ławek, aparaty i naczynia kościelne, w których zaledwie dwa kielichy srebrne, dotąd istnieją; choręgwie wreszcie i feretrony ozdobiły to piękne dzieło Boże.

- Tak nam się przedstawia kościół andrzejewski, wykończony w roku 1606 i hojnie uposażony w ziemię, pastwisko, las i dziesięci­ny. Kościół ten Biskup Baranowski uroczyście konsekrował w 1606 roku, o czem liczne są wzmianki w wizytach djecezjalnych i dekanalnych, rocznicę zaś konsekracji naznaczył na pierwszą niedzielę po Narodzeniu Najśw. Marji Panny. Świątynia istnieje pod tytułem Wniebowzięcia Najśw. M. P., patronowie jej są: św. Bartłomiej Apostoł i św. Wojciech, z których pierwszy uroczyście bywa do dziś obchodzony w całej parafji andrzejewskiej.

W r. 1611 zostało uroczyście zaprowadzo­ne w kościele andrzejewskim bractwo Różańca św. przez oo. Dominikanów, z djecezji Łuckiej, nie ma jednak dokumentu erekcyjnego bractwa, tylko niejednokrotnie wspominają o nim wizyty kościelne. Wielu zapisało się do tego bractwa i co niedziela i święta odśpiewywało Różaniec św., co się i do dziś praktykuje przy dość licznem zebraniu braci różańcowych. To bractwo miało swój ołtarz i obraz Matki Boskiej Różańcowej, początkowo w kaplicy, potem w nawie bocznej, na desce malowany. W r. 1665 ks. Uściński, wikarjusz andrzejewski, zrobił zapis na dobrach Pułazie na powyższe bractwo w su­mie 3,000 fI.

Widocznie doznawano przed obrazem Mat­ki Boskiej Różańcowej wiele łask, o czem po­świadczają liczne wota, zawieszone na tym wi­zerunku Bogarodzicy. Ks. Józef Leski, kano­nik płocki, dziekan andrzejewski, kreśląc stan kościoła i beneficjum d. 22 października 1754 r. opisuje te oznaki wdzięcznej pamięci ku Matce Bożej i wyraźnie zaznacza, że "Obraz Mat­ki Boskiej w kaplicy św. Anny jest łaskami słynący. "W kaplicy a corno epistolae", oto słowa tego kapłana, ołtarz różańcowy złocony w którym gratiosa Imago fertur B. V. M. Na tym obrazie jest sukienka srebrna wdłuż piędzi pięć, na tej sukience kwiatów pozłacanych 14 sztuk emaleowanych z kamykami 6, koron na tym obrazie srebrnych pozłacanych 4; u Najśw. Matki jedna w promienia słoneczne, druga duża z kamieniami, także u P. J. jedna W promienie, a druga z kamieniami. Wotów na obrazie .Najśw. Panny Różańcowej 15 tabliczek, rączka srebrna jedna, księżyc 1 etc.

Jeszcze przedtem czytamy w spisie inwentarza z 1724 roku, potwierdzonym przez Kazimierza Stanisława na Lempicach Lempickiego, kanonika katedralnego, na stronicy 28: "Kaplica św. Rosarii, mająca ołtarz nowy, srebrem, zlotem i innemi farbami ozdobiony, obraz mająca cudowny Panny Przenajświętszej". Otóż jasna rzecz, powtarzam, że przed tym obrazem doznawano wiele łask, dawano też i wiele wotów, które z czasem bardziej jeszcze przybywały. Przytoczymy tylko spis wotów z roku 1754: Sukienka srebrna na obrazie Najświętszej Marji P., na której kwiatków srebrnych pozłocistych 15 Sztuk jaspisowych, zlotem na­bijanych, kamykami różnemi sadzonych 8; puklerzyków na tejże sukience srebrnych-pozłocistych 14 i turkusów osadzonych 24. Miesiąc pod nogami srebrny, na którym wyrażone imię Jmci Pana Nikodema Jabłonowskiego, pisarza nurskiego, Dobrodzieja tej sukienki, w r. 1685, od niego sprawionej. Szrubek do przypinania tej sukienki jest siedm; koron srebrnych-pozłocistych dwie i promieni pozłocistych dwa, do tej sukienki należące. Koron srebrnych większych z krzyżykiem dwie, mniejszych bez krzyżyków dwie, tabliczek srebrnych mniejszych i większych 15; u trzech łańcuszki sre­brne. Serce jedno; nóżka jedna, rączka jedna, Imie Jezus z promieniami jedno małe; promie­ni dwa, miesiąc mały jeden, krzyżyk na kształt relikwiarza dęty mały, bez zamknięcia, jeden. Osoba Najśw. P. Marji mała pozłocista jedna; ampulków par dwie; srebrnych białych gwiazd małych pozłocistych 8. Pereł sznureczków małych dwa. Manelki do szyi Matki B., w któ­rych sztuczek smelcowanych 45. Zauszniczka na wstążce czarnej, w której djamencików 5; krwawniczek 1. Sztuczek srebrnych w groszek 8; sztuczka mała pozłocista 1. Zamkliczek alias. pozłocistych jeden. Medalik mosiężny 1; obrazek ruski mosiężny 1, metalik mosiężny czyli spiżowy 1; nóżka u P. J. Ukrzyżowanego srebrna jedna.

Lecz co się stało z temi i innemii wotami z kolei wieków, nic stanowczego powiedzieć nie możemy. Być może, że uległy konfiskacie podczas licznych klęsk, jakie trapiły nasz kraj lub też zostały użyte na reperację kościoła. Nic również stanowczego powiedzieć nie umie­my, jaki los spotkał ów wizerunek Najśw. Pan­ny Różańcowej, laskami słynący w andrzejewskim kościele, widocznie gdzieś się zaprzepaścił, i dziś nawet nikt o nim i nie słyszał w ca­łej okolicy, a szkoda niepomierna!.. Mają je­dnak parafianie andrzejewscy osobliwe nabożeństwo do Matki Boskiej Różańcowej, której ołtarz i obraz od lat z górą stu jest w prawej bocznej kaplicy, ozdobiony srebrną sukienką, koronami i wotami, o którym zresztą na koń­cu tego "szkicu historycznego" słów kilka powiemy. Nadmienić jednak nie zawadzi, że w roku 1769 d. 17 czerwca Jan Uściński, dziedzic Puławia, syn Kacpra, a brat rodzony ks. Jakóba, wikarjusz andrzejewski, spełniając ostatnią wolę brata księdza, zapisuje na kościół andrzejewski 3,000 fl., z obowiązkiem obrócenia 5% od po­wyższej sumy na Różaniec M. B., aby co tydzień została odprawiona Msza św. za duszę ks. Jakóba i co niedziela i święto śpiewano Różaniec św. na powyższa intencji;, przytem wypominki roczne. Zapis ten zrobiono w kancelarji nurskiej, z własnoręcznym podpisem dziedzica Puławia: "Jan Uściński, przy tem będący, podpisuje się manu propria jako pisma nie umiejący krzyż św. kładzie f 1764 d. 17 Junii. Syn Jana na Puławiu, Mikołaj i żona Mikołaja, Anna z Obórek, powyższy akt akceptują w kancelarji królewskiej nurskiei tegoż roku.

Tak tedy bractwo Różańca św. przy ko­ściele andrzejewskim miało swego promotora w jednym z ks. ks. wikarjuszów, miało swój poważny fundusz w zapisach fundatorów kapli­cy św. Anny i ks. Jakóba Uścinskiego, jak prawdopodobnie i wiele innych, które w drugiej połowie XIX wieku bezpowrotnie znikły.

Lecz przerzućmy kilka kart, mówiących o dziejach kościoła andrzejewskiego i spojrzyjmy bacznem okiem na kościół andrzejewski po latach 128, t. j. w 1734 r., a potem jeszcze po 1751 r.

Naturalnie, jak wszystko na świecie ulega powolnemu zdezelowaniu i ruinie, takiegoż mniej więcej losu doznał i kościół andrzejewski w ciągu następnych wieków. Ks. Józef Łęcki, następca po księdzu Adamie Wysockim, w swym "opisie" z 1754 roku nadmienia, że dawny ołtarz wielki uległ zniszczeniu i stanął "nowy snycerskiej roboty w 1701 roku, nie malowany, ani złocony, a cyborjum nowe 295 fl. z 1724 r., przy którym, t. j. ołtarzu, okna duże złe; ołtarz w bocznej nawie a cornu Epistolae również nowy, wyzłocony, w którym gratiosa Imago fertur B. V. M.", a znów czyta­my w inwentarzu z 1724 r.: "St. Rozalji ołtarz nowy, obraz mając cudowny Przenajśw. M. P. i t. d. Ołtarz P. Jezusa malowany na czarno, w kaplicy zaś św. Anny okna złe, monstrancja jedna i ta potrzebuje reperacji, którą później wyrestaurował ks. Gutowski, następca księdza Łęckiego: krzyż jeden srebrny; 5 kielichów pozłoconych; 2 puszki do Najśw. Sakramentu. Pozytyw duży o 5 miechach na chórze (z czasów konsekracji kościoła - 1605); drugi mały szkatulny stoi na podłodze w kaplicy św. Anny etc; dzwon jeden w drewnianej dzwonnicy na cmentarzu, dwa w murowanej, nadwerężonej przez piorun i sygnarek na kościele etc.

Taka nastąpiła zmiana w kościele andrzejewskim mniej więcej przez 128 lat.

Nadto ks. Łęcki opisuje domy plebańskie i zabudowania gumienne. które są w niezłym stanie. Plebania kryta słomą, położona między zarosłemi sadzawkami (w dzisiejszym ogrodzie owocowym), tuż pszczelnik. Plebania opuszczona, z jednej strony "w izbie z komorą" mieszkała czeladź, na drugiej w "izbie z dwoma alkierzami'" z malam dispositionem nieboszczyka (ks. Adama Wysockiego) zeszpeconej, stały konie, cielęta, gęsi i kaczki chowano. Sam proboszcz, mieszkał w małym budynku na podwórzu, w jednej izbie. Dalej następuje opis inwentarza żywego in perpetuum "wołów para jedna, krów dwie z cielętami, klacz rosła źrebna jedna, gęsi pięcioro, indyków dwoje, świń sześcioro, trzy maciorki, a trzy podświnki roczniaki, kur pięcioro" i na tem przerwany powyższy opis.

Rok 1755 daje nam najdokładniejszy, bo szczegółowy opis kościoła, uposażenia proboszczów andrzejewskich, ciężarów, wynikających z zapisów, opis ksiąg i uposażenie X. X. Wikarjuszów, szkoda tylko, że nie ma początku. Pokrótce przejrzemy cały ten dokument.

Na chórze, jak w 1754 r., organ w dobrym stanie o 12-tu glosach i pozytew o 5-iu, prze­niesiony z kaplicy św. Anny na chór; ławki w prezbiterjum też same; obraz M. B. Wniebo­wzięcia na desce, snąć z dużego ołtarza dawnego, wisi na ścianie nad zakrystią. Ołtarz z czasów ks. Łęckiego (1754) duży o dwóch kondygnacjach odmalowany i odzłocony. Niższa kondygnacja o kolumnach drewnianych z 4-ma kapitelami, w których usadowiły się figury: św. Andrzeja Apostoła-z prawej strony, z lewej św. Bartłomiej Apostoł, pośrodku obraz M. B. Wniebowzięcia, na desce malowany, z koroną srebrną, wotów 4, nóżka 1; wyższa kondygnacja ma obraz św. Bartłomieja, malowań) 1 na płótnie, na nim tabliczek srebrnych 4, serc 1 i cztery kolumny z kapitelami, między któremi z prawej strony statua św. Katarzyny P. M., z lewej św. Barbary, na szczycie zaś statua św. Michała Archan. i 10 statuetek większych i mniejszych ŚŚ. Apostołów. U dołu tabernakulum pozłocone i wymalowane, a mensa murowana z antepedjum, konsekrowana przez Biskupa Baranowskiego. Ten ołtarz kilkakrotnie odnawiany przetrwał w całości do dni naszych, prócz tabernakulum, które sprawił ks Wincenty Godlewski, dziekan i proboszcz andrzejewski (1846-1884). Przed ołtarzem lampa srebrna z oliwą, która się pali li tylko w niedziele i święta. Cztery cynowe lichtarze i dwa kandelabry srebrne.

Z boku Epistoły, jak już zresztą wiemy, kaplica murowana św. Anny przez Wojciecha Świnołęskiego, dziedzica Mianowa i Jabłonowskiego, z ołtarzem o mensie murowanej: obraz Matki Boskiej i św. Anny, malowany na desce (dziś wisi na ścianie w tejże kaplicy), u góry obraz św. Rocha; dach na tej kaplicy zacieka.

Ołtarz św. Antoniego drzewiany z obrazem tegoż Świętego (do dziś istnieje w ołtarzu), u góry obraz św. Sebastjana. Tu, gdzie dziś pomnik Jabłonowskich przy ambonie, ołtarz św. Jana Nepomucena, dziś nieistniejący, u góry zaś obrazy śś. Kazimierza i Hyacentego, nad niemi Opatrzność Boska.

W bocznej nawie północnej ołtarz P. Je­zusa Ukrzyżowanego z murowaną mensą, odzłocony i pomalowany, dotąd istniejący, w nim obraz Matki B. Zwiastowania, zasłonięty obra­zem M. B- Bolesnej, po bokach dwie kolumny: prawa z figurą św. Michała Archanioła, lewa z obrazem św. Rafała, w wyższej kondygnacji figury Matki Boskiej i św. Trójcy; w całej tej nawie podłoga drzewiana nowa, jak i w drugiej bocznej, dachy zaś kieńcem kryte. Chrzcielnica nowa z drzewa lipowego, snycerską robotą, dotąd istnieje, jeszcze nie od­malowana. Dzwonnica kryta kleńcem, prawie z gruntu wyrestaurowana przez ks. Gutowskiego, w niej trzy dzwony, z których większy konsekrował biskup Ludwik Załuski (1721) i na kościele sygnarek. Cmentarz przez ks. Gustowskiego pobenedykowany i oparkaniony; kost­nica wymaga reperacji. 2 choręgwie adamaszkowe i 8 starych. Monstrancja wyrestaurowana przez ks. Gutowskiego, jest dotąd, obecnie odnowiona przez ks. Korolca: srebrna, pozło­cona, z koroną na wierzchu, przy której dwaj Aniołkowie; 12 listków srebrnych ją zdobi; puszka w cyborjum srebrna, odnowiona przez ks. Gutowskiego; krzyż srebrny jest do dziś ze 4-ma Ewangielistami pozłoconemi; 5 srebr­nych pozłoconych kielichów, do dziś istniejących.

Przybyło kilkanaście wotów na obrazie M. B. Różańcowej, łaskami słynącym. Ornatów różnego koloru 22, kap 5, welonów 13 etc.

Wiemy już, jakie było uposażenie proboszczów andrzejewskich, wymienimy tu tylko wsie, z których pobierano dziesięciny. Miasto Andrzejów i wsie: Przezdziecko-Mronki, Przezdziecko-Jachy, Przezdziećko-Pierzchały, Leśniewko, Budziszewo-Gzegzoty. Kuleszki-Zumbki, Kielcze, Nienałty, Zalęgi, Budziszew-Slodzony, Gołębie, Przezdziećko Drogorzewo, Przezdziecko-Lenarty, Przezdziecko-Opaty, Przezdziecko-Dworaki, Grodzisko, Ołdaki, Połomia, Załuski-Lipnowo, Załuski (stąd biskupi Załuscy pocho­dzili), Jabłonowo jedno i drugie, Pieńki-Żaki, Pieńki-Sobotki, Pieńki-Trosany czyli Kownaty, Świerże-Wielkie, Swierże- Pauki, Swierże-Tworki, Gołębie, Godlewo-Gorzejewo, Godlewo-OIszewo, Godlewo-Cechny (gniazdo rodzinne pi­szącego ten "szkic historyczny, Mianowo, Borek, Ruskołęki , Łętownica , Janowo, Bartniki. Razem wsi, należących do parafji andrzejewskiej, 36, kilka tylko potem przybyło. Z tych wsi dziesięciny wynosiły: 175 fl. i 6 groszy, lecz nie wszystkie były zapłacone, ledwie po­lowa, a to "ex ratione miserabilitatis", widocz­ne wynikające z wojen, klęsk i nieszczęść, ja­kie podówczas trapiły cały kraj polski. Snopo­we zaś dziesięciny wynosiły: 37 korcy i 43 snopki, które również "propter obsterilitatem i miserabilitatem" niektórych osób ledwie w po­łowie były uiszczane.

Ludność jednak była nieliczna, najwyżej do 2,200 dusz dochodząca, gdyż przystąpiło do spowiedzi wielkanocnej w 1755 roku wiernych 1,602. Nie wielkie też były i dochody z po­grzebów eto., a może na owe czasy i dość pokaźne: "1,250 fl., groszów 10; biedni szpi­talni zebrali przez lat 15 t. j. od 1742-1755 " fl . 57, groszów 22 i 1 soladus." Ale za to poważną sumę stanowią wydatki na "różne po­trzeby kościelne," bo aż zł. 5,264, jak zazna­cza wizyta generalna.

Ciekawy jest dział wypłat dla służby fol­warcznej. Gospodarz zł. 50, gospodyni zł. 55, parobek zł. 50, drugi parobek zł. -10, pastuch zł. 20, pastuszek do świni i owiec zł. 12, bro nowlók zl. 50, dziewek dwie zł. 50. Wychodzi na czeladź na rok jeden złotych 232. Pogłownego rocznie daje się złotych 31. Zważyw­szy na taniość produktów i t. p. suma ta nie jest wcale imponująca, dziś bowiem 232 zł. słu­żąca najmniej na wsi pobiera. Jak się to cza­sy zmieniły!...

Dla całości uważamy za stosowne przy­toczyć i ciężary, jakiem i obarczeni byli probo­szczowie andrzejewscy, a to z racji przeróż­nych legatów, zapisanych na kościół andrzejewski.

Jeszcze w r. 1644 kanonik Kolankowski, proboszcz andrzejewski i komorowski , zapi­sał 700 fl. na dobrach Kołaki w ziemi "Drobi nensi." Od tej sumy procent 50 fl. pobierali proboszczowie andrzejewscy z obowiązkiem od­prawiania Mszy św. co septimana i co kwartał odśpiewania jednego Nokturnu za zmarłych: Szymona i Katarzyny Jabłonowskich. Zapis ten został później przeniesiony na dobra Komorowo, za zgodą rodziny Jabłonowskich i biskupa Płockiego.

Nadto proboszczowie andrzejewscy obo­wiązani byli głosić słowo Boże w każde święto i niedziele i o każdej porze udzielać wiernym Sakramentów świętych (erekcja bpa Krzyckiego); codziennie odśpiewywać z uczniami ze szkółki całe officjum o Matce B (erekcja bpa Krzyckiego), co "singulis septomanis" od­prawiać dwie Msze św. za duszę ks. Tomasza z Tarnowa, założyciela fundamentów kościoła andrzejewskięgo, za duszę zaś Szymona Jabłonowskiego i Katarzyny z Wojsławskich co dzień odprawiać jedną Mszę św. czytaną i co kwartał jeden Nokturn pro defunctis; w mianowskiej kaplicy (św. Anny) "singulis septimanis" trzy Msze ŚW. czytane: jedną w piątek żałobną, drugą w sobotę o Matce Boskiej, trzecią w nie­dzielę i wreszcie "in singulis quartualibus" od­prawiać jeden Nokturn z Laudesami za zmar­łych", "singulis quartualibus" odprawiać Mszę św. "cum officio pro defunctis" za duszę bpa Krzyckiego. W końcu za duszę o. Szymo­na Młyńskiego w grudniu podczas dni kwartal­nych odprawiać Nokturn z Laudesami, a w czer­wcu-całe officjum Defunctorum.

Z powyższego widać, że prócz nabożeń­stwa za duszę bpa Krzyckiego, inne obligacje ustały, a to dla braku odpowiedniego funduszu. Dodać w końcu należy, że z dawnych księży sześciu, obsługujących parafję andrzejewską, jest tylko dwóch księży Wikarjuszów i Proboszcz, ks. Adam Gutowski, który wiele zrobił przy ko­ściele, lecz czy to "persuam patientiam," czy też "egestatem" wiele poniósł krzywd od andrzejewiaków, którzy zabrali mu pola, nie da­jąc za nie żadnej satysfakcji. Dwaj księża Wikarjusze: Jakób Uścinski I. 51 i Dominik Szumecki 1. 51 obsługują parafję.

I oto tak nam się przedstawia kościół i beneficjum andrzejewskie w drugiej połowie XVIII w.

Przerzućmy kart 49, zapadłych w oceanie wieczności i rzućmy okiem na kościół andrzejewski w 1804 r., kiedy nim zarządzał ks. Karol Arend, kanonik pułtuski i profesor seminarjum pułtuskiego.

Bp. Onufry Kajetan Szembek reperuje ko­ściół własnym kosztem. Proboszcz Arend spra­wia nową ambonę (dzisiejszą) i chrzcielnicę, chór nowy murowany w czasie reperacji ko­ścioła, na którym nowe organy o 12-stu glosach i 5-ch miechach, jeszcze nie malowany. Ale za to podłoga drewniana nadgnita, kaplica św. Anny bez ołtarza i podłogi; ołtarz wielki chyli się ku upadkowi, dwa boczne nowe, wzniesio­ne przez ks. Arenda, jeszcze nie malowane. Zatem z dawnych 6-ciu ołtarzy pozostało tylko 5. Dach na kościele cały nowy, kryty dachów­ką kosztem bpa Szembeka, dzwonnica z da­chem drewnianym stara. Z dawnych 6-ciu kie­lichów pozostało tylko 5, z licznych wotów tyl­ko 2, słowem, jak bielizna, tak i aparaty znacz­nie się zmniejszyły.

W r. 1810 przybywa -1 ołtarze i w ka­plicy św. Anny nowy, dachy na kaplicach i zakrystji, kryte "karpiówką", na głównej nawie da­chówką. Stanisław Bojanowski funduje ołtarz św. Antoniego, ks. proboszcz ołtarz P. Jezusa Ukrzyżowanego, w nawie M. B. Różańcowej- ołtarz nowy, wszystkie jeszcze nie odmalowane. Cmentarz okolony parkanem w słupy, z bramą murowaną od miasta i drzewianą od mostu (do dziś istnieją.)

Lecz wola bpa Krzyckiego została złama­ną: na poświętnem osadził się żyd krawiec i mieszka w jednej izbie. "Karczma na poświętnem za kościołem z browarem i studnią kosztem teraźniejszego W-go JKs. Proboszcza wystawiona za zeszłego Rządu od Pana Forbera Amtmena Jasienieckiego bezprawnie do amtu przyłączona, z której WJKs. podatek 24 grosze wiernie opłaca, kompetencji od lat kilku, to jest od czasu odebrania nie odbiera. Proboszczem tym jest ks. Arend, "kapłan cno­ty i nauki," iustituowany na probostwo andrzejewskie dnia 20 marca 1782 r. "własnym kosz­tem," który zakłada "ogród włoski" ze szpale­rami, parkanem ogrodzony, do dziś w części istniejący. Ksiądz Korolec, proboszcz andrzejewski, jak to zauważymy niżej, one szpalery wyciął i założył wspaniały, kilkomorgowy ogród owocowy i warzywny, oczyścił sadzawki, zarybił je, śliwek zaś przeszło 200 sztuk za­sadził jego poprzednik, ś. p. ks. Godlewski. Parkan prawie w całości się utrzymał.

Inwentarz gruntowy, zapisany w dawnych wizytach, jeszcze w całości istnieje. Sumy, lokowane na dobrach Pulawie, W parafii Zuzelskiej (procent od 5,000 fl.), z 1793 r., na dobrach Trynosze i dobrach Mianowo (1,200 fl.) nie procentują. Do spowiedzi wielkanocnej przystąpiło 1754 dusz.

Ks. Karol Arend urodził się w Warszawie 5 listopada 1753 r. Uczył się u księży Jezuitów w Warszawie przez lat dwa, a seminarium ukończył u księży Misjonarzy również w Warszawie, przy Kościele św. Krzyża do którego wstąpił 1777 r. W tymże roku otrzymał święcenia kapłańskie i urząd pisarza konsystorza Płockiego w Łomży, gdzie pracował lat pięć. Książe Poniatowski, bp Płocki, konferował ks. Arendowi beneficjum andrzejewskie, a biskup Szembek powołał go na profesora se minarjum pułtuskiego, na którem to stanowisku przewodniczył młodzieży duchownej nauką i cnotą przez lat 51. W r. l813 zostaje kanonikiem pułtuskim , a w r. 1815 kanonikiem płockim. Obowiązki proboszczowskie spełniają księża wikarjusze.

Za czasów ks. Arenda kościół andrzejewski przyodział się w odświętną szatę, jak to już z powyższego każdy zauważyć może. Cztery ołtarze boczne nowe z nowemi obrazami, wymalowane, odzlocone; ołtarz duży odnowiony i obrazy w nim; ambona nowa; chór i organ o 12-stu glosach nowy; posadzka na kościele odnowiona; dachy na kościele i kaplicach nowe; okna nowe; wieża pokryta dachówką; parkan przy kościele nowy; ogród duży ze szpalerami nowy; dom mieszkalny i zabudowania gospodar­cze nowe, które pochłonął pożar, niszcząc i cale miasto w 1788 roku.

Po ks. Arendzie- objął probostwo andrzejewskie ks. Wojciech Lopaciński, kanonik pułtuski i profesor seminarjum. Dach na kościele b. nadwerężony, a to wskutek gradu i wichrów, więc potrzebuje reperacji, również i ołtarz wielki potrzebuje reperacji. Wizyty z 1821, 1825 r. i z innych lat dokładny dają opis kościoła i probostwa audrzejewskiego, od r. zaś 1825-1842 nie masz o nim żadnej wzmianki.

Następcą ks. W. Lopacińskiego był ks. Mateusz Lojewski, były kapelan byłych wojsk pol­skich. Ks. Lojewski ukończył 6 klas w szkole Żuromińskiej, potem był w VI klasie w Mławie. Kursa teologiczne odbył w seminarjum pultu skiem, a d. 24 września 1814 r. przyjął świę­cenia kapłańskie z rąk ks. Franciszka Zambrzyckiego, sufragana i administratora djecezji war­szawskiej. Był wikarjuszem w Pułtusku i Wy szkowie, a w r. 1852 r. został proboszczem andrzejewskim. Obowiązki wikarjusza sprawował przy nim ks. Adam Gutowski. O ile z róż­nych wizyt wnioskować można, ks. Lojewski bardzo mało zrobił przy kościele andrzejewskirn, cały przeto ciężar spadł na ks. Wincente­go Godlewskiego.

Ks. Wincenty Godlewski, kanonik hono­rowy kaliski i do r. 1866 dziekan andrzejewski, objąwszy probostwo andrzejewskie 1842 r., zarządzał niem przez lat 57. Skończy! pięć klas w Łomży, seminarjum zaś duchowne w Pułtusku, a W r. 1855 został wyświęcony na kapłana przez ks. Franciszka z Pauli Nepomucena Pawłowskiego, biskupa płockiego. Pełnił przez lat 12 obowiązki wikarjuszowskie w Ciechanowie i Na­sielsku, skąd w 1846 r. przeszedł na probostwo andrzejewskie.

Był to kapłan rzadkich cnót pasterskich, na które patrzyłem się wlasnemi oczyma w la­lach mego dzieciństwa i później zresztą, jako młody kapłan. Pokora wielka, miłość bliźniego iście chrześcijańska, wiara głęboka, ufność prawie dziecinna, gorliwość o chwalę Bożą i dobro parafjan niezwyciężona, w posłudze sąsiedzkiej nieustanny, czy to w kościele w konfesjonale, czy to przy ołtarzu, czy to na ambonie; dbały o porządek w kościele i w gospodarstwie, skromny w pożyciu domowem, gościnny nad wyraz, słowem, kapłan modlitwy i cnót wszelkich, któremi młodszych braci budował. Był to typ, dziś podobno nadzwyczaj rzadki, prawdziwego pa­sterza, kapłana, sąsiada, przyjaciela, obywatela kraju, pasterza, powtarzamy, gotowego dusze, oddać za owieczki swoje. Miał jednak w życiu wiele przykrości, osobliwie na stare lata, od andrzejewiaków, którzy, jak wizyty świadczą, nieszczędzili ongi i jego poprzednikom, ba, nawet od swego otoczenia, lecz wszystko to znosił z niewymowną pogodą ducha, gdyż z natury swojej był pełen słodyczy i łagodności. Nigdy nie widziałem, aby się kiedy uniósł na kogo gniewem, lecz patrzyłem, jak płakał na ambonie, ile razy mówił o grzechu i miłosier­dziu Bożem.

W kościele pierwszy, ostatnim wychodził, raniutko siedział w konfesjonale codzień, a podczas wielkanocnej spowiedzi, zasiadlszy skoro świt w trybunale pokuty, nie wyszedł z konfesjonału, aż wszystkich wysłuchał. Miłośnik ubóstwa, nie szczędził grosza na biednych, tem bardziej na kościół; mając pingue bcncficium, nic nie zebrał, nic też i nie pozostawił po sobie. Umarł na mojem ręku i swego bratanka, ks. W. Godlewskiego, rektora poklasztornego w Zarębach Kościelnych, którego własnym kosztem wykształcił, a umarł z rozpromienionem obliczem, z gromnicą w ręku, wśród modłów tysiącznego ludu, po przyjęciu SŚ. Sakramentów, ze słowami na ustach: Jezus, Marja, Józef!... Tej błogiej śmierci zacnego kapłana nigdy nie zapomnę. To też parafjanie andrzejewscy i cała zresztą okolica czczą pamięć ks. kanonika, jak zwykle nazywali ks. Godlewskiego, a wdzięczny ksiądz-bratanek rokrocznie odprawia w Andrzejewie rocznicę żałobną za spokój swego księdza-stryja.

Był to ostatni dziekan andrzejewski. Kiedy dziekanię andrzejewską przenoszono do Ostrowi i zaproponowano ks. Godlewskiemu, aby się tam przeniósł, uprzejmie podziękował Władzy za tę ofertę. Ks. Biskup Popiel w nagrodę zasług udzielił mu kanonię honorową kaliską, której insygnji ani razu nie miał na sobie, dopiero po śmierci znaleźliśmy je w komodzie wśród innych rupieci na samym spodzie.

Ks. Godlewski wiele zrobił przy kościele andrzejewskim: przełożył dachy na bocznych nawach, na skarpach dal cynkowe; odświeżył cały kościół, odmalował i odzłocil wszystkie ołtarze i ambonę. Ołtarz wielki odświeża "kosztem swoim, parafjan i 75 rb. Katarzyny Kurkowej z Andrzejewa", kapitele i rzeźby odzłaca, sprawia tabernakulum W stylu korynckim, z mistycznym Barankiem na wierzchu, które zewnątrz suto wyzlaca. Przelewa największy dzwon z r. 1717, sprawiony przez ks. Ludwika Załuskiego, biskupa płockiego Odmalowywa chór, sprawia lichtarze i krzyże frażetowskie na wszystkie ołtarze, jak również funduje kilka feretronów, alb i ornatów; odbudowywa zabudowania gumienne, oparkania kamieniem na mech cmen­tarz przy kościele, zakłada nowy, grzebalny cmentarz, otacza takimże parkanem z bramą murowaną, na którym wraz z Przeździeckim z Andrzejewa wznosi murowaną kaplicę, pod nią zaś groby dla siebie i wspólfundatora, sam zaś mieszka w lichej chałupie, z czasów jeszcze ks. Arenda, w jednym tylko pokoiku, w którym łóżko, biórko, kanapka wiedeńska, stolik i parę krzesełek - stanowiły cale umeblowanie tego Sługi Bożego...

Trzydzieści siedm lat w parafji Andrzejewskiej - to chlubna karta duszpasterzowania ks. Win. Godlewskiego, który zasnął w Panu 1881 roku.

Po śmierci ks. Godlewskiego, d. 4 lipca 1884 r. objął w zarząd parafję andrzejewską ks. Józef Korolec, przedtem proboszcz Jelonkowski, tegoż dekanatu, który kościół i cale beneficjum andrzejewskie doprowadził do zupełnego porządku. Ks. Korolec założył przepyszny ogród owocowy na dawnym, z czasów ks. Arenda, obejmujący z górą cztery morgi, otoczył go parkanem; oczyścił w nim dwie sadzawki i zarybił je; wzniósł obszerną drewnianą plebanię, pod którą ulokowały się piwnice murowane, kryte żelazną blachą, kosztem przeszło 6000 rb.

W kościele przebudował ołtarz wielki, pomalował go na kolor ciemno-orzechowy-lakierowany i bogato złocony, lecz tę pozłotę znacznie nadwerężył piorun w sierpniu 1891 r. Nadto ks. Korolec odświeżył chrzcielnicę formy okrągłej, w stylu baroco, rzeźbioną z drzewa lipowego, pochodzącą z czasów ks. Gutowskiego (1747); do figur ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawla sprawił nowe głowy (robota Panasiuka); odświeżył i ozdobił wszystkie boczne ołtarze: św. Antoniego, św. Anny, M. B. Różańcowej i P. Jezusa Ukrzyżowanego. Dał nowe obrazy: M. B. Różańcowej, św. Stanisława Kostki w oł­tarzu św. Antoniego, M. B. Nieustającej Pomocy i św. Józefa, oraz nowe figury: P. J. Ukrzy­żowany, M. B. Bolesna i św. Jan; odrestauro­wał ambonę; przebudował organ o 12 głosach m system stożkowy kosztem 1500 rb.; odmalował cały kościół wewnątrz wraz z bocznemi nawami, kaplicą i chórem polichromią.

Nadto odświeżył srebrną monstrancję, trzy kielichy, puszkę do komunikantów, odnowił w zakrystji szafy i zrobił w niej wejście na dwór, oraz nowe okna; postawił w całym kościele piękne, nowe ławki; sprawił wiele alb, komży; odświeżył ornaty i kapy i inne aparata kościel­ne; w końcu poprawił dachy na kościele. Pozo­stały tylko okna i podłoga z desek, które obecny proboszcz andrzejewski, a były dziekan ostrowski, ks. Józef Dmochowski, fundował własnym k­sztem. Tak więc całość złożyła się pięknie - nawet wspaniale i majestatycznie.

Na zakończenie dodam wyciąg z listu, jakim mnie zaszczycił ks. Korolec d. 25 września 1900 r., który zaokrągli nasz ogólny widok na obecny stan kościoła andrzejewskiego:

1) Ołtarz M. B. Różańcowej z nowym obrazem (łownym i również nowym w górnej kondygnacji, obrazem M. B. Nieustającej Pomocy (na zasuwie obraz św.), w przemalowaniu tegoż ołtarza odzłoceniu ornamentów, przedstawia się wspaniale. Odnowiony kosztem X. X. Załuskich; Walentego i Pawła. 2) Ołtarz P. Jezusa odnowiony kosztem ks. Hipolita Rostkowskiego, proboszcz z Wiązownej , urodzonego w andrzejowskiej parafji, pod względem estetycznym nieustępuje ołtarzowi Najśw. M. P. Różańcowej. Św. Józef malowany olejno, w górnej kondygnacji, dodał temu ołtarzowi wiele efektu. Rzeźby Chrystusa Pana na krzyżu, w niszy tego ołtarza, wraz figurami pod krzyżem: M. B. Bolesnej i św. Jana, rzeźbił Panasiuk.

5) Ołtarzyk św. Antoniego, w prawej nawie, podobnym fasonem odmalowany i również rzeźbami złoconemi ozdobiony, po odnowieniu starego obrazu tegoż św. i po umieszczeniu w górnej kondygnacji nowego obrazu, patrona młodzieży, św. Stanisława Kostki, mały ten ołtarzyk mógłby być ozdobą każdego kościoła. Roboty lakierniczo-pozłotnicze wykonał starannie Leopold Pankowski, za cenę przystępna i umiarkowaną. Cztery nowe obrazy: M. B. Różańcowej, M. B. Nieustającej Pomocy, św. Józefa Patrona kościoła, oraz obrazek św. Stanisława Kostki - malował Tadeusz Cieślewski, warszawianin, pod którego kierunkiem wnętrze kościoła andrzejewskiego zostało odmalowane, sposobem dekoracyjno - polichromicznym - gustownie i niedrogo. Organy przebudował Leopold Hartman z Warszawy. Wota przeniesione ze starego obrazu M. B. Różańcowej, malowanego na desce przez Tomasza Rzepkę, samouka z Andrzejewa z 1812 r., na nowy, pozostały następujące: krzyżyk złoty dęty, wartości około 2 rb.; 2) serduszko srebrne, wartości około 1 rb.; 3) sznur pereł szklannych usunięto; 4) dwie srebrne korony i takąż suknię, wartości około 10 rb. złożono do skarbca Bractwa Różańcowego. Innych wotów niema. "W kaplicy, ołtarz z głównym obrazem św. Anny i górnym św. Teresy, oba olejne, ładne, pędzla Hr. Staszeńskiej, niegdyś dziedziczki dóbr Mianowo."

Tyle ks. Korolec, jako proboszcz andrzejewski.

Proboszczowie Andrzejewscy.

1. Ks. Tomasz z Tarnowa, kanonik kolegjaty pułtuskiej (1526).

2. Grzegorz Gdów,

5. Józef Zamojski.

4. Andrzej Gostkowski (1590).

5. Grzegorz Kolankowski (1620).

6. Andrzej Ugniewski (1658).

7. Bartłomiej Kazimierz Malicki (1672).

8. Franciszek Biały (1708>.

9. Adam Wysocki (1712).

10. Józef Lęcki (1734).

11. Adam Gutowski (1747), proboszcz dziekan andrzeiewski.

12. Antoni de Tyllt (1778), kanonik kolegjaty pułtuskiej.

13. Karol Arend (1782J, kanonik płocki pułtuski, Dyrektor Seminarjum i Assesor Pułtuskiego Konsystorza.

14. Wojciech Łopaciński (1816), profesor seminarjum pułtuskiego.

15. Mateusz Łojewski (1852', były kapelan b. wojsk polskich.

16. Wincenty Godlewski (1846 - 1884), kanonik honorowy kaliski i do r. 1866 dziekan andrzejewski.

17. Józef Korolec od 4 lipca 1884 - 1904 r.

18. Franciszek Jarniński, kanonik katedralny płocki, 1904-1905.

19. Józef Dmochowski, dziekan ostrowski 1905.

Kolatorowie andrzejewscy, Biskupi Płoccy, jako wy­bitni Dobrodziejowie probostwa andrzejewskiego .

Dla zaokrąglenia "szkicu historycznego" o Andrzejewie i kościele andrzejewskim sądzi­my za stosowne podać życiorysy kilku Bisku­pów płockich, którzy wielkie położyli zasługi około wzniesienia, ubogacenia, podtrzymania ko­ścioła i beneficjum andrzejewskiego.

Biskup Kurdwanowski. Postać bpa Kurdwanowskiego jaśnieje w dziejach djecezji płoc­kiej, jak również i parafji andrzejewskiej całym blaskiem cnót i hojności pasterskiej, dla tej to ostatniej jest on prawdziwym ojcem, wskrzesi­cielem i szczodrym fundatorem. Warto przeto zapoznać się z jego postacią, choćby tylko w ogólnym zarysie.

Urodzony w ziemi Sochaczewskiej, we wsi Kurdwanowie, skończył akademią krakowska, został kapłanem i proboszczem niezamożnej parafji B iała, w krakowskiem. Przypadającą część schedy oddał swym braciom, a ubogie be­neficjum zaledwie wystarczyło na zaspokojenie niezbędnych potrzeb życia Żądny nauki, biadał, że dla braku fundu­szów nie może wyjechać ówczesnym zwycza­jem za granicę, dla studiów naukowych. Lecz, oddany dusz pasterstwu i modlitwie, całą ufność położy w Bogu, który nigdy nie odmawia swej pomocy ufającym. Otóż, kiedy razu pewnego, proboszcz Jakób modli się w swym kościółku, ujrzał na wielkim ołtarzu sakwy, napełnione stu kopami groszy pragskich. Jakież to zdziwienie ogarnęło pobożnego kapłana na ten widok!... To też, widząc w tem niezbadane drogi Pań­skie, w kornej modlitwie podziękował Bogu za wyświadczoną mu pomoc. Udał się za granicę, odbył studja prawne w Bononji, gdzie i został doktorem prawa. Sława cnót jego i głębokiej nauki odbiła się o uszy Stolicy Apostolskiej, dokąd został zawezwany i tam został wyniesio­ny na auditora sądu nadwornego Apostolskiego. Papież Bonifacy IX, oceniając wielką naukę i nieposzlakowane życie Kurdwanowskiego, kie­dy zawakowało biskupstwo Płockie, po śmierci bpa Manfiołusa (1346), mianował ks. Jakóba bpem płockim.

Na nowem stanowisku Jakób Kurdwanow ski zasłynął tem większą cnotą i nauka, odda­jąc liczne usługi djecezji, Kościołowi i Rzeczy­pospolitej. On to jeździł na sobór pizański w 1409 r., był na zjeździe w Horodle 1413 r., znajdował się na soborze konstancjeńskim r. 1415, nawiedził synod prowincjonalny w Kaliszu 1420 roku, gdzie zadziwił wszystkich swą przy­tomnością umysłu i niezwykłą wymową. Wi­docznie wielki wpływ wywierał swą "rzadką wymową, bo, jak piszą współcześni, kiedy król Władysław Jagiełło przeprawiał się przez Wisłę pod Czerwińskiem na wojnę przeciwko Krzyżakom, biskup Kurdwanowski przez trzy dni odprawiał w obozie Mszę św. i zapalił rycer­stwo do zaciętej walki przeciwko zażartym wro­gom kraju.

Był to zresztą pasterz gorliwy, czynny i dbały o dobro swych djecezjan, przez co po­zyskał powszechną miłość i cześć u Wszystkich, to też powszechnie go zwano Ojcem. Ozdobił kościół swój katedralny, a skarbiec wzbogacił przez odlanie figur Pana Jezusa i dwunastu Apostołów ze szczerego złota, 72 zaś uczni Chrystusowych z czystego srebra i to w natu­ralnej postaci. Jego to właśnie troskliwości i gorliwości, oraz hojnej szczodrobliwości parafja andrzejewska zawdzięcza swe narodziny i uposażenie, czyli erekcję pierwotną.

Biskup Paweł Giżycki. Niemniejszą na­uką, cnotą i gorliwością o chwałę Bożą i dobro djecezji, względnie i paraf;i Wrońskiej, odzna­czał się, bp Paweł Giżycki, herbu Gozdawa. Urodzony w Giżycach z Wacława z Giżyc, sędziego ziemskiego sochaczewskiego i matki Elżbiety, kształcił się początkowo w szkołach miejscowych, potem w Pradze Czeskiej. Po­wróciwszy do kraju, wyświęcony na kapłana, został w 1428 r. scholastykiem płockim i kano­nikiem krakowskim, "wkrótce dawszy niezaprze­czone dowody dowcipu i dzielności swojej w róż­nych sprawach, tak, że, po śmierci Stanisława Pawłowskiego ( 1459)" zwrócone były oczy wszystkich na niego. "

Obrany bpem płockim, został wyświęcony w Krakowie d. 27 grudnia 1439 r. przez Arcy­biskupa Wincentego, w obecności króla Wła­dysława III Warneńczyka przy ogólnej radości całego duchowieństwa i kapituły, króla i ksią­żąt mazowieckich. Mąż niepospolity swojego czasu, jak go zowie Łętowski, mąż prawdzi­wie wyborny i kapłan święty, zasłużony w ko­ściele i krajowi, roztropnie rządził nie tylko djecezją, lecz i księstwem mazowieckiem, któ­re mu oddał w opiekę, wraz z synami swymi Władysław, książę mazowiecki.

Na tym urzędzie wsławił się nie tylko gło­wą, ale i powagą, sprawując rządy z wielką roz­tropnością i sprawiedliwością, że chwaliło go sobie całe Mazowsze: bo i ciężarów umniejszył, i sądy nadworne opisał prawami lepszemi.

Pasterz gorliwy i wspaniały fundował ko­legiatę pułtuską, uposażając ją dochodami ze stołu biskupiego; zbudował w Pułtusku koś­ciół, kędy była fara, w Giżycach wystawił kościół murowany i pałac, beneficjum zaś andrzeiewskie znacznie uposażył. Po 25-ch latach chwalebnych rządów djecezją, umarł na su­choty 1465 r., pochowany w kolegjacie pułtuskiej.

Biskup Erazm Ciotek. Wiele zawdzię­cza beneficjum andrzejewskie bpowi Erazmowi...

Historycy różnią się w zdaniach co do pocho­dzenia Erazma: niektórzy poprostu wyszydzają jego rodowód, powodowani bądź osobistą nie­chęcią, bądź zazdrością, bądź osobistą zemstą, w każdym razie Erazm, acz nie był szlachcicem, co na owe czasy poczytywano za grzech pier­worodny, jak się wyraził pewien historyk i dopiero później otrzymał znak herbowy dla rzadkiej nauki, wymowy i ważnych usług, jakie zło­żył na ołtarzu Rzeczypospolitej, był synem oby­watela krakowskiego, Stanisława i oblubieńcem dla urody i talentu muzycznego króla Aleksan­dra. Chodząc z lutnią, przybył raz na dwór Aleksandra, na ówczas jeszcze wielkiego księ­cia litewskiego.

Książe polubił młodzieńca i dał koszta na jego edukacją. Tu też młody Erazm chlubnie ukończył akademię krakowską i bonońską, ze stopniem doktora obojga praw, a wkrótce, otrzymawszy święcenia kapłańskie w Rzymie, otrzy­mał kanonję krakowską i probostwo wileńskiej kapituły. Wysłany w poselstwo do Rzymu przez księcia Aleksandra, miał wspaniałą mowę do Papieża Aleksandra VI, za którą Papież po­dziękował księciu, a mówcę zaszczycił godno­ścią Protonotarjusza apostolskiego. Powracając z Rzymu, sprowadził Relikwje do Miodnik i Łucka i wiele przywiózł przywilejów dla kapituły wileńskiej. Książe Aleksander nadał mu szla­chectwo herbu Sulima, a papież Juljusz II mia­nował Erazma cl. 29 listopada 1505 r. Biskupem płockim.

Aleksander, objąwszy tron polski. Wysiał bpa Erazma znów z poselstwem do Juljusza II, przed którym wygłosił wzniosłą mowę, za którą Papież zezwolił, aby przy kanonji krakowskiej trzymał scholarję włocławską i kanonję poznań­ską. Podczas onego poselstwa bp Erazm wy­robił odpusty dla katedry płockiej i dla wielu innych kościołów, oraz dyspensę od postu we środy dla całego Królestwa i wiele innych przy­wilejów, przytem zasłużył sobie na względy u póź­niejszego Papieża, Leona X.

Zygmunt I, następca na tron polski po Aleksandrze I, wysłał Erazma w 1518 r. do ce­sarza Maksymiljana i do Papieża Leona X. W Augsburgu wypowiedział mowę wobec legata papieskiego i majestatu książąt, zachęca­jąc ich do wojny przeciwko Turkom i wzrusza­jąc do łez wszystkich. Ztąd wprost udał się do Rzymu, gdzie witał Leona X piękną mowę, u którego wyjednał przywilej, pozwalający Bi­skupom płockim i wszystkim bpom polskim no­sić na piersiach, na łańcuchach złotych, krzyże złote, sadzone kamieniami drogiemi, przy codziennem ubraniu, w miejsce rokiet, W jakich Biskupi zawsze winni się pokazywać. Odtąd już bp Erazm zamieszkał aż do śmierci w Rzymie, uzyskawszy dla Polski odpusty na lat siedem we wszystkie piątki całego roku, oraz pozwo­lenie dla prałatów i kanoników pułtuskich po­siadanie beneficjów parafialnych obok kanonji. Kolegjum zaś księży Wikarjuszów pułtuskich otrzymało zatwierdzenie swoich praw i nadań, przytem bp Erazm fundował trzy prelatury: scho­lastyka, kustosza i kantora, uposażając je we wsie: Dzierżeniu, Złotorję i Wronę, oraz dał im stale-przed innymi kanonikami. Lecz ta erekcja upadla z jego śmiercią, która nastąpiła w Rzymie d. 9 września 1522 r. Zwłoki tego pasterza zostały pochowane w kościele Najśw. Marji Panny dell Popolo.

Mąż niepospolitej nauki, której zawdzię­czał swe wysokie stanowisko w kościele i w kra­ju, zasłynął jako "mecenas nauki" mowy jego: augsburgska i rzymska były drukowane. Człowiek "niesłychanie interesowny, wyniosły i dumny, jak zowie bpa Erazma ks. Korytkowski, przy tem wątpliwego pochodzenia, prałat ambitny bez miary, jednak znakomity mąż stanu, doznawszy przeszkód ze strony króla i ziomków w osiągnięciu kapelusza kardynalskiego, ze zgryzoty i zmartwienia umarł przedwcześnie, zrobił jednak wiele dla kraju i diecezji płockiej, parafja zaś andrzejewska zawdzięcza mu swe hojniejsze uposażenie.

Biskup Andrzej Krzycki. Wielkie położył zasługi dla parafji andrzejewskiej pobożny i uczony bp Kurdwanowski, erigując ją jako parafję Wronie, i kościół uposażając; nie mało również zawdzięcza taż parafja bpowi Pawłowi Giżyckiemu, jaśniejącemu nauką i cnotą, który hojnie uposażył pierwotnie zwaną parafję Wrońska, należy się też niepoślednia pamięć i bpo­wi Erazmowi Ciołkowi, pod względem nowego jej uposażenia, lecz podobno najwięcej zasług położył bp Andrzej Krzycki, erigując na nowo parafję, uposażając ją hojnie i bogato, wreszcie zamieniając wieś Wronie na miasto Andrzejów, nadawszy mu liczne przywileje.

Znakomity ten poeta i dyplomata pochodził ze starożytnego domu Kotwiczów, urodził się w r. 1485 w rodzinnem swem gnieździe, we wsi Krzycku, w ziemi Wąchowskiej, z ojca Mikołaja Krzyckiego i matki Tomickiej, chorążanki poznańskiej, siostry Piotra Tomickiego, bpa krakowskiego, słynnego podkanclerza koronnego. Od wczesnej młodości okazywał wielką zdolność do nauk, ucząc się początkowo w Łęczycy, następnie w akademji krakowskiej, potem w Paryżu i Bononji, gdzie kształcił się w wymowie, poezji i prawie kanonicznem. Brat Krzyckiego, Mikołaj Krzycki, kanonik gnieźnieński, dziekan krakowski i proboszcz poznański opiekował się młodym Andrzejem, który, oddając się z zapałem wymowie i poezji, przy nadzwyczajnych zdolnościach i wyższym polocie ducha, tak wielkie uczynił postępy, że powszechną na się zwrócił uwagę i mało kto ze współczesnych dorównać mu zdołał.

Mając zaledwie 23 lat życia, uprzedzony sławą niepospolitego poety, powrócił do kraju i dostał się na dwór bpa Jana Lubrańskiego, który go używał do rady i pomocy i, jako ulubieńca, szybko promował w godnościach kościelnych: dał mu kanonję poznańską, kanclerstwo katedralne i scholasterję katedralną. W r. 1512 towarzyszył bpowi Lubrańskiemu w przeprowadzeniu Barbary Zapolówny z Węgier do Krakowa i napisał wspaniały wiersz na ślub tejże Barbary z królem Zygmuntem I, w nagrodę czego otrzymał sekretaijat królewski i kanclerstwo przy królowej. Był na zjeździe wiedeńskim 1515 r. z królem i wujem Tomickim, gdzie nieprzygotowany wypowiedział świetną mowę, która zyskała mu rzadkie pochwały.

Za wpływem królowej Bony i biskupa Tomickiego wysłużył sobie w kancelarji królewskiej kanonię krakowską, probostwo św. Michała w Płocku, św. Florjana w Krakowie i katedralne poznańskie. Po śmierci biskupa Lubrańskiego administrował djecezją poznańską, w roku 1524 otrzymał biskupstwo przemyskie, a w 1527 r., w nagrodę swoich trudów dyplomatycznych, przeszedł na biskupstwo płockie, używany i później jeszcze do różnych posług dyplomatycznych tak w kraju, jak i za granicą. Nareszcie po dwóch latach zarządu umiarł z przeziębienia w Krakowie d. 10 maja 1557 r., pochowany w Gnieźnie.

Był to człowiek niepospolitych zdolności, wielkiej nauki, mówca zawołany, biegły nadzwyczaj w sprawach politycznych i kościelnych, poeta utalentowany. W obcowaniu towarzyski, przystępny, miłosierny i ludzki; lubił nauki i wspierał uczonych, znany też był i po za gra­nicami kraju. Jako polityk i dyplomata położył wielkie zasługi dla kraju, pisma zaś biskupa Krzyckiego wogóle są bardzo cennym materiałem do dokładnego zapoznania się z epoką ówczesną. Ks. Łętowski w obszernym życiorysie biskupa Krzyckiego pisze o nim, że "był to człowiek mądry i uczony tak w radzie królów, jak i pod infułą, wzrostu miernego, wysmukły, urodziwy na twarzy, cery śniadawej, ale brak mu było cnót biskupich. "Wiemy jednak, mówi ks. Korytkowski w swem monumentalnem dziele, że biskup Krzycki gorliwie się zajmował dobrem Kościoła swego i zbawieniem dusz, sobie powierzonych, że nie tylko był gorliwym pasterzem i wspaniałomyślnym dobroczyńcą oblubienicy swojej, katedry płockiej, ale, będąc dla duchowieństwa i wiernych wzorem moralnego życia, łagodności i uprzejmości w obejściu, zjednał sobie powszechny szacunek, przywiązanie i miłość. Najwymowniejszym dowodem dobrego usposobienia djecezjąn płockich były fundacje kościołów parafjalnych i ich uposażenia, jak np. w Makowcu, w Karniszynie, w Białaszewie i Andrzejowie, gdzie zamienił wieś Wronie na miasteczko Andrzejów i nanowo erigował parafję andrzejewską.

Kościół katedralny, zrujnowany starością, a w części spalony od pioruna, prawie na nowo odrestaurował własnym kosztem i składkami duchowieństwa; fundował w tejże katedrze dwóch penitencjaruszów; Pułtusk opasał murem, pałac biskupi w Pułtusku rozprzestrzenił i ozdobił; fundował Mansjonarzów w Łomży i Szreńsku. Zresztą, pominąwszy wiele innych fundacji, umierając w 54 roku życia, szczupłą pozostałość swoją rozdzielił na trzy części, z których jedną przeznaczył na kościoły, drugą rodzinie, a trzecią na ubogich i szpitale. To też śmiało można się oprzeć na zdaniu Janoskiego, który tak pisze o biskupie Krzyckim: "Jest on człowiek, w którym było siła złego i dobrego naraz. - Dowcip miał bystry, zdanie zdrowe, a w rzeczach kościelnych doświadczenie wielkie. Całe życie szukał ciekawie, co by służyło ku dobru Rzeczypospolitej i Kościoła, aby służył potem krajowi, do czego mu dziwnie szły w pomoc pamięć nadzwyczajna i rozum wielki. Kochał się w ludziach uczonych, których wychowywał i wspomagał. Miłosierny był dla ubogich, mając serce wspaniałe, wielu pociągał za sobą do tej cnoty pięknej. Ale ten człowiek tyle wyborny, dufał nazbyt przymiotom swoim. Z powodu upodobania w sobie, aż do przywar swoich, był śmieszny niekiedy. W rzeczach sumienia oglądał się nie zawsze na prawdę; królowej Bony zaprzedany powiernik, wiele rodzin pognębił, a niejednego człowieka poczciwego odepchnął, a na dygnitarzy, dla przypodobania się jej, forytował zakonników nikczemnych i służalców podłych. Nauk był mecenasem zawołanym i całe życie starał się, iżby rozkwitły po kraju".

Przy licznych błędach i słabościach swoich, prawie nieodłącznych od natury człowieka, umiał jednakże dochować, wyniesionego z domu rodzicielskiego skarbu Wiary i przywiązania do Kościoła, czego wyraźnie dał dowody tak w pismach swoich, jako i w uczynkach. Te to dwa czynniki sprawiły, że jako biskup starał się odpowiedzieć, ile możności, powołaniu swemu. Był pilnym i gorliwym pasterzem, bronił czystości wiary przed herezją i nowatorstwem religijnem, przestrzegał karności i czystości obyczajów pomiędzy duchowieństwem, odbył dwa synody djecezjalne, występował śmiało na sejmach i w senacie za wolnością i swobodą duchowieństwa, nie żałował mienia na świątynie Pańskie i pomnożenie chwały Bożej, zwołał synod prowincjonalny, umiał sobie ująć serca uprzejmością, ludzkością, jednem słowem, jako biskup uczynił więcej, niż niejeden z poprzedników i następców jego. Nadto z przywiązaniem do Wiary św. ojców swoich i Kościoła łączyła się w nim miłość do rodzinnego kraju, któremu niepospolite oddawał usługi przy swoich niepospolitych zdolnościach, i za to zasłużył sobie u narodu na miłą wdzięczność, którą i parafjanie andrzejewscy głęboko w swych sercach zachować powinni, jako dla swego fundatora i szczodrobliwego dobroczyńcy.

Biskup Wojciech Baranowski, Prymas, herbu Jastrzębiec, podobnież niemałą przysługę wyświadczył kościołowi andrzejewskiemu, gdyż go wykończył i 1605 r. uroczyście oddał na chwałę Bogu i ku zbawiennemu pożytkowi parafjan andrzejewskich, a to przez kościelną konsekrację.

Baranów, wieś, położona w ziemi kujawskiej nad Gopłem, w par. Polanowice, była gniazdem familji Baranowskich, herbu Jastrzębiec, do której należał i nasz Prymas, Wojciech. Baranowscy Jastrzębce aż do czasów Prymasa, osiadli na skromnej fortunie, nie mogli się wznieść do wyższych dostojeństw w kraju i uświetnić imienia swego, podnieśli się dopiero majątkowo i w znaczeniu przez Prymasa, który troskliwie zabiegał o wywyższenie rodziny swojej.

Urodził się 1548 r. z Mikołaja Baranowskiego i Zofji Gniazdowskiej, herbu Bogorja i był najstarszym z trzech synów Mikołaja. Różni różnie utrzymują o wychowaniu i wy­kształceniu Wojciecha, zdaje się jednak być najprawdobniejszym, iż Wojciech ukończył nauki w akademiach: krakowskiej, włoskiej, francuskiej i niemieckiej, w każdym jednak razie "odznaczał się bystrością rozumu, przyrodzonemi zdol­nościami i rzadką powagą w postępowaniu". Przez te przymioty zwrócił na siebie uwagę Jana Zamojskiego, kanclerza wiel. kor. i otworzył sobie wstęp na dwór króla Zygmunta Augusta, gdzie zaliczony został w poczet pisarzy kancelarji koronnej. Na tem stanowisku pozostawał aż do zgonu tego monarchy i przez krótki czas rządów Henryka Walezjusza -aż do początku panowania Stefana Batorego.

Kanonik kujawski, kruświcki, później kantor gnieźnieński i scholastyk łęczycki, protegowany ciągle przez kanclerza Zamojskiego, pod Pskowem został mianowany sekretarzem wielkim koronnym przez króla Batorego (1581 roku), w cztery lata później podkanclerzym, pomimo wielu przeciwników. W r. 1584 zostaje bisku­pem przemyślskim, w 1501 r. płockim, potem kujawskim, w końcu prymasem i arcybiskupem gnieźnieńskim.

Objąwszy rządy djecezji płockiej, biskup Baranowski złożył pieczęć i całkowicie oddał się pasterstwu. Surowy i czujny, przestrzegał ściśle świętości kapłaństwa w duchowieństwie, karząc dotkliwie za najmniejsze przewinienie, stąd też zasłużył sobie u podwładnych więcej na bojaźń, aniżeli na miłość. Wizytował pilnie djecezję i wglądał nader ściśle w potrzeby każdej pojedynczej parafii. W Płocku zwołał synod djecezjalny d. 31 kwietnia 1595 roku, jak i później synod kujawski (1606), po przeniesieniu na stolicę kujawską, pragnąc usilnie, aby duchowieństwo jego pilnie wypełniało przepisy kościelne. On to pierwszy z biskupów płockich podzielił djecezję na dekanaty, zaznaczywszy ściśle im granice. Założył seminarjum w Pułtusku na 20 kleryków, oddając je pod zarząd ks. ks. Jezuitów, których dobrze uposażył i zaopatrzył w dobraną bibljotekę. W tym celu wystawił gmach obszerny z cegły palonej i powiększył kolegjum jezuickie. Budował dla biskupów płockich pałac w Bartodziejowie i Warszawie. W Płocku rozpoczął również budowę pałacu biskupiego nad Wisłą, lecz go nie dokończył, założywszy przy nim przepyszne ogrody i rozległe winnice. Budował również kościoły, jako to: w Królewie, Andrzejowie, który wykończył i pokonsekrował, w Pawłowie i t. d. Wogóle zostawił w djecezji płockiej wiele pamiątek swej gorliwości pasterskiej i szczodrobliwości i zjednał sobie imię wzorowego biskupa.

Niemniejszą gorliwością o dobro swych djecezjan i kraju odznaczał się na stolicy kujawskiej i arcybiskupiej, gdzie, w tej ostatniej, między innemi, odbył synod prowincjonalny i odrestaurował spaloną katedrę gnieźnieńską. Po wielu pracach i zasługach umarł w Łowiczu d. 25 września 1615 r. od gangreny w ramieniu ręki, przygotowawszy się z budującem nabożeństwem na drogę wieczności. Według ostatniej jego woli, ciało Prymasa Baranowskiego przeniesiono do Gniezna i tu w kaplicy Baranowskich, którą odrestaurował i na nią znaczny fundusz zostawił, zostało pogrzebane, nie zaś w Łowiczu, jak chcą niektórzy.

Był to pasterz w całem słowa znaczeniu gorliwy, niezmordowany obrońca Wiary i Kościoła, czujny stróż moralności i karności kościelnej, jasno przyświecający duchowieństwu i wiernym własnem nieskażonem życiem, gorącą pobożnością i głęboką wiarą, pilny w pełnieniu obowiązków swego powołania, dbały o pomnożenie chwały Bożej, utrzymanie należyte własności kościelnej i ozdobę oblubienicy, swej, kościoła metropolitalnego i trzech katedralnych, w których pasterzował, słowem, Biskup wzorowy i słusznie policzony być może i powinien pomiędzy książąt znakomitszych Kościoła Polskiego.

Jako sekretarz koronny, podkanclerzy i senator pierwszy okazywał się zawsze gorliwym w spełnianiu obowiązków swoich, rozsądnym, pilnym, do czego pobudką mu była gorąca miłość kraju ojczystego. N

Jako człowiek nie odznaczał się ani słodyczą w obejściu, ani uprzejmością i dla tego nie umiał zdobywać sobie serc tych, z którymi zostawał w stosunkach. Umiał się jednak wznieść szlachetnie nad osobiste urazy, do czego pomagały mu głęboka religijność i dobre wychowanie, i dla tego właśnie zjednał sobie cześć i szacunek nie tylko u współczesnych, ale i następnych pokoleń.

Ks. W. Z..

Pisałem, d. 25 kwietnia 1902 r. w Gójsku.