Kazimiera Nienałtowska i jej potomni
Opracował
Wojciech Sztam
Moim pradziadkiem był Józef Nienałtowski, który otwiera Drzewo Wojciecha Lisowskiego. Jego córka Kazimiera była moją babką. Nie wiedziałem o nim nic do czasu wejścia ne tę stronę www. Babka miała czworo dzieci - Mariana, Henryka (mojego ojca), Mieczysława i córkę. Henryk i Mieczysław wymienienieni są w drzewie genalogicznym.
Mieszkali w Warszawie. W 1904 r. Jej mąż, a moj dziadek zginął w wypadku windy. Pozbawiona opieki męża udała się z czworgiem dzieci - w tym nowonarodzonym moim ojcem - do Obol, gdzie Jej bracia zarządzali majątkiem jakiegoś polskiego hrabiego ożenionego z Rosjanką. Myślę, że jest to jedna z kobiet na zdjęciu z Obol. Mieszkali tam do wybuchu rewolucji. Po dość dramatycznych przejściach przedarli się do Polski. Zarządcy ciągnęli z sobą rodziny i walizkę złota z pałacu hrabiego, narażając wszystkich krańcowo. Podobno właściciel walizki nawet nie podziękował.
A wrócili goli do biednej Warszawy, Kielc i gdzie kto mógł. Babka mieszkała w pokoiku na Towarowej z najstarszym synem Marianem. Był on tzw. starym kawalerem, zawiadowcą stacji w Warszawie (nie wiem jakiej). W 1944 r. został rozstrzelany i spalony razem z Babką i wieloma sąsiadami na ul. Towarowej w Warszawie przez niemieckie oddziały sojusznicze (Litwini?). Mój Ojciec po wojnie zebrał zeznania świadków zdarzeń, lecz nie mam pojęcia co się z nimi stało.
Córka wyszła za mąż za oficera z litewskich Polaków o nazwisku Sławiński. Ich syn - Krzysztof - postać barwna, po różnych kolejach losu został w 1938? r aspirantem policyjnym. potem trafił do niewoli i z armią Andersa przez Włochy trafił do W. Brytanii gdzie mieszkał niechętnie do bodaj 1981 r. Z pierwszego związku w Anglii miał kilkoro dzieci o których nie chciał rozmawiać, więc nic o nich nie wiem. Ale w Warszawie była jakaś Pani Sławińska, która znała dobrze tą historię.
Brat Ojca - Mieczysław- był bodaj oficerem legionów, po wojnie bolszewickiej przez wiele lat był wójtem chyba w Starej Wsi. Jedna z Jego córek, Halina do śmierci mieszkała w W-wie (syn i wnuk nadal tam mieszkają, są chwilowo nieosiągalni telefonicznie).
Druga córka Maria mieszkała w Ciechanowie. Jej dzieci - Jacek i Mirka mieszkają chyba w W-wie.
Mój ojciec w 1920 r. jako 16 letni chłopiec trafił do wojska, jako tłumacz kompanijny przeszedł wojnę i po zakończeniu działań dostał etat listonosza w Gdyni. Mieszkał tam do 1949 r. z przerwą na wojnę (wysiedlenia Polaków). W 1949 r miał wypadek na statku w N. Yorku i w efekcie został na stałe w USA. Zmarł w 1973 r. Podczas jednego z pobytów w Polsce odwiedziliśmy rodzinę w Kielcach i byłem świadkiem wspomnień kuzynów sięgających Obol.
To była opowieść ogólna - może uda się odnaleźć jakieś zdjęcia i szczegóły.
O mnie - jestem emerytowanym nauczycielem akademickim, 69 lat, zajmowałem się relacjami wielkich struktur gospodarczych, ale żyłem z prowadzenia różnych przedsiębiorstw. Od 10 lat mieszkam pod Katowicami, moja żona jest emerytowanym anestezjologiem.
dr Wojciech Sztam